W drugim sezonie europejskiego „House of Cards” premierem duńskiego rządu jest nadal kobieta (pierwsza w historii Danii) wybrana w poprzednich wyborach parlamentarnych, które były punktem wyjścia w fabule poprzedniego sezonu serialu. W pierwszym odcinku premier Birgitte Nyborg Christensen odwiedza duńskich żołnierzy w Afganistanie i razem z towarzyszącymi jej dziennikarzami widzi ogrom cierpień jakie niesie za sobą okupacja innego kraju przez obce wojska, w tym wypadku cierpień jakie przeżywają duńscy żołnierze. Do serialu twórcy wprowadzili tym samym motyw wojny, a żądni sensacji dziennikarze polują na listy pożegnalne jakie pisze każdy żołnierz udający się na „misję”. Jedna z dziennikarek, a zarazem głównych bohaterów serialu nagabuje przedsiębiorcę, którego syn zginął w Afganistanie o otwarcie pożegnalnego listu od niego, czego ojciec do tej pory nie uczynił. Nie chodzi jej jednak o niego lecz o to aby pozwolił go opublikować w jej gazecie, a egzemplarz z takim tytułem bardzo dobrze by się sprzedał…..
W drugim odcinku gabinet premier Nyborg zmaga się z problemem wyznaczenia duńskiego komisarza do Komisji Europejskiej i członkowie partii rządzącej są przekonani że powinien się on wywodzić właśnie z niej. Jednak ostatecznie komisarzem zostaje facet, którego premier chce mieć jak najszybciej z głowy. Na jej decyzję wpływają poboczne postacie będące głównymi bohaterami serialu np. jej spin doktor i kochanek dziennikarki w jednym oraz członkowie innych partii.
Jak widać każdy odcinek porusza inną sprawę, której załatwienie nie obędzie się bez polityki i jest to najlepszy przykład na to że polityka zajmuje się wszystkim i wszystkimi, a piszę to dla tych, którzy mają na nią wyjebane i nie chcieli mi się w sobotę podpisać. To dopiero pierwsze dwa odcinki środkowego sezonu (jest jeszcze trzeci), więc strach pomyśleć co będzie dalej. Nie polecam serialu lubiącym zwroty akcji, strzelaniny, wybuchy, czy sex. W filmie jest więcej gadaniny i trzeba uważnie słuchać żeby wiedzieć co się dzieje. Przelotne romanse, knucie spisków, oszustwa, donosicielstwo, płacz i opisywanie dupy za plecami, jak to w polityce :). Nie zajmującym się polityką fabuła wyda się nudna i przeciągnięta jak w „Modzie na sukces” i może rzeczywiście trochę taka jest bo mimo iż w każdym odcinku premier mierzy się z inną sytuacją to początkowe wątki uczuciowo-finansowe tj. „kto z kim śpi” wracają w każdym docinku, są tak wplecione w nowe wydarzenia aby widz (słuchacz?) nie mógł odnieść wrażenia że do siebie nie pasują i że to się ze sobą nie klei.
Dla mnie to dobry seans do poduszki (godzinny) i lepiej nie oglądać serialu po pijaku lub na głodniaka bo się wszystko pozapomina lub się pomiesza i będzie trzeba oglądać dany odcinek jeszcze raz. A wiem że powtórki nie należą do przyjemniejszych, zwłaszcza powtórki gadaniny i cudzych rozterek moralno-rodzinnych. Poszczególne party są dobre do obejrzenia raz, ale porządnie i uważnie, każdy z nich ma oddzielny tytuł i jest poprzedzony sentencją albo cytatem z jakiegoś znanego filozofa, polityka, dyktatora….
O produkcji
W Danii serial emitowany był od 2010 r do 2014 r, a w Polsce od 2013 do 2014 r.na kanale „Ale Kino +”. Inne są tylko miesiące i dni premiery, w Danii oczywiście wcześniej. „Borgen” sprzedano do ponad 70 krajów, a w Wielkiej Brytanii stał się jednym z najchętniej oglądanych zagranicznych seriali w 201o roku.
Tytuł
Polski tytuł Rząd stanowi tłumaczenie używanego przy sprzedaży serialu na rynki zagraniczne angielskiego tytułu „Government”. W dosłownym tłumaczeniu duński tytuł „Borgen” oznacza jednak Zamek i jest potocznym, funkcjonującym wśród polityków i dziennikarzy, określeniem Christiansborgu, zamku w Kopenhadze będącego siedzibą trzech kluczowych dla duńskiego systemu politycznego instytucji: parlamentu, kancelarii premiera oraz sądu najwyższego.